"Przed moimi oczami wyrasta wysoki, wysoki mur. Co dzieje się po drugiej stronie? Co mógłbym tam zobaczyć? "Widok z góry". Sceneria, której nigdy nie mógłbym zobaczyć na własną rękę. Ale, jeżeli nie jestem sam, wtedy... może będę mógł to zobaczyć"
Liceum Karasuno
wzięło udział w Turnieju Międzylicealnym. W pierwszych dwóch rundach wygrali zDateko i z
Tokonami - gdzie Daichi spotkał się ze swoim starym znajomym z gimnazjum.
W trzeciej rundzie
Turnieju Międzylicealnego, drużyna Karasuno miała stawić czoło liceum
Aobajohsai - Kageyama stanął oko w oko z "Wielkim Królem" - Oikawą
Toru z którym Tobio chodził do gimnazjum, gdzie razem grali w drużynie siatkarskiej.
Po niezwykle zaciętym
meczu, trzeci set zakończył się porażką naszych bohaterów: 33:31...
Karasuno zakończyło
swój występ. Aobajohsai przeszło dalej by stawić czoło liceum Shiratorizawa.
Niektórzy zawodnicy z Seijoh pamiętają porażkę z Shiratorizawą w gimnazjum.
Oikawa przysiągł sobie wtedy, że zemści się kiedyś na przegraną. Jednak
przeciwnicy okazali się silniejsi. Wygrali finał z wynikiem 2:0. Teraz muszą
kierować się drogą, która prowadzi na eliminacje Turnieju Wiosennego.
Dla Karasuno
eliminacje do tego turnieju będą ostatnimi na których będą mogli zagrać razem -
wraz z trzecioklasistami. Droga do nich będzie co najmniej trudna...
Promienie słońca
wpadały przez okna do hali. Ciszę przerywały nieregularne uderzenia piłki o parkiet
i piski butów.
Tak, właśnie odbywał
się trening siatkarski. Można powiedzieć, że dzięki porażce z Aobajohsai w
zespół wstąpiły nowe siły. Każdy stawiał sobie kolejno cele po które sięgał
wraz z pomocą drużyny, ale to dzięki własnej, ciężkiej pracy każdy z zawodników
może wyciągnąć rękę po sukces. Chwycić go w pewne dłonie i nie pozwolić
by zniknął. Odleciał, niczym kruk.. Pomoc drużyny nie jest tylko dodatkiem, lecz i fundamentem rodzinnym,
bez którego ciężko samemu zbudować sobie przyszłość i w pełni wykorzystać
teraźniejszość.
- Trenują już kilka
godzin - powiedział Takeda - Chyba powinni skończyć...
- Każdy z nich
rozwninął się bardzo szybko. Odnoszę wrażenie, że w ich podświadomości są
ciągle na tym samym poziomie, co podczas meczu z Dateko czy Seijoh -
powiedział Ukai - Nie wiedzą, że zaczęli grać o wiele lepiej...
- Czy to bezpieczne?
Znaczy... Nie zrozum mnie źle, Ukai-kun - dodał Takeda, widząc pytające
spojrzenie Kieshin'a - Miałem na myśli, że jeżeli ciągle będą tak trenować...
albo, tak jak mówisz, będą ćwiczyć jeszcze ciężej, to czy to nie odbije się na
ich zdrowiu?
- Zawsze jest takie
zagrożenie - powiedział Ukai patrząc uważnie na zawodników Karasuno - Musimy
im uświadomić, że nie można się tak przemęczać. Albo przynajmniej zmusić ich
do trenowania kilka dni na takim samym poziomie, nie utrudniając sobie ćwiczeń.
Wtedy ich organizmy zaczną się przyzwyczajać do coraz większego wysiłku.
Takeda kiwnął głową.
Nie było złudzeń -
zawodnicy drużyny siatkarskiej budzili się każdego ranka z coraz większymi
zakwasami. Kiyoko, menadżerka drużyny, w duchu uważała, że treningi drużyny Karasuno przypominają
dobrowolne tortury.
- Hej, chłopcy! -
krzyknął Ukai - Przerwa!
- Ale jeszcze
możemy... - zaczął Hinata.
- Przerwa!
- Przecież my...
- Przerwa!
- Ale...
- Przerwa! Koniec!
Dosyć! - warknął trener.
Zawodników
momentalnie ogarnęło zmęczenie. Oparli ręce na kolanach i głośno odetchnęli.
Ukai, Takeda i Kiyoko
popatrzyli na kompletnie wycieńczonych licealsitów.
- Na dziś chyba
starczy - powiedział Ukai.
- Nieee! - wrzasnęła
drużyna.
- Wiem - zaczął
Takeda - że porażkę z Aobajohsai nie będzie łatwo wam wymazać z pamięci. Ale
popatrzcie... Do eliminacji jest jeszcze dużo, naprawdę dużo czasu.
- Ale chcemy grać! -
krzyknął Hinata.
- Tak! - zawtórowała
drużyna.
- Mecz z Dateko... -
zaczął Keishin, nasladujac Ittetsu - Ostatni mecz wygraliście. Ale 4 miesiące temu ponieśliście
klęskę. Wiem, ciężko wam o tym myśleć, ale jako jedyne i ostatnie zadanie...
Pomyślcie nad tym co się stało, a co jest teraz. Idźcie już do domów - skończył
Ukai.
Po sprzątaniu hali -
zawodnicy ledwo utrzymywali kije mopów w dłoniach - wszyscy wyszli na świeże, wieczorne powietrze.
- Do jutra...
- Cześć...
- Na razie... -
mruczały zmęczone głosy.
Każdy zawodnik szedł
w swoją stronę. Po tak męczącym treningu najprostsze czynności, takie jak
przebieranie nogami czy utrzymywanie otwartych oczu sprawiały im okropne
trudności. Pan Takeda zaczął się zastanawiać czy siatkarze trafią do swoich
domów. Tak naprawdę, nie zdziwiłby się gdyby połowa drużyny znalazła się rankiem
w zupełnie innym mieszkaniu.
Yamaguchi miał
najwięcej siły z całej dwunastki. Nie, nie obijał się na treningu. Musiał
zachować trochę sił, by zacząć ćwiczenia z Makoto.
Skierował kroki w
miejsce treningu. Znosił fakt, że ciągle siedzi na ławce podczas meczy, ale teraz
miał tego dość. Pierwszy raz (i ostatni dotychczas) wszedł na boisko podczas
meczu z Aobajohsai. Zastąpił wtedy Hinatę w zagrywce. Ukai polegał na nim, ponieważ trenuje z Makoto zagrywkę płaską*. Kiedy wydawało się,
że wszystko pójdzie dobrze, piłka uderzyła w siatkę. To było koszmarne. Podczas
zagrywki, na serwującym skupiona jest cała uwaga, bez względu na to jakie
drużyny grają ze sobą.
"Następnym
razem..."
To są najwspanialsze
słowa, jakie może usłyszeć rezerwowy zawodnik. Ma wtedy poczucie, że znów
wejdzie na boisko i zrobi to jeszcze raz - lepiej.
Bo każdy chce stać na
boisku, a tylko najsilniejsi zostają na nim do końca.
- Ukai-kun, wiesz o
czym mówię - powiedział Takeda, stojąc przed ladą w sklepie Podnóża Zbocza
- Tak, tak... -
mężczyzna zapalił papierosa. - Coś musimy zrobić. Jest jeden problem. A
mianowicie "co"?
- Hm... Może jutro
wszystko wróci do normy?
- Sam ich dziś
widziałeś... Trzeba działać. Inaczej zwariują. Dosłownie - przy ostatnim słowie
Ukai wypuścił dym papierosowy z płuc.
Zapadła cisza.
Pierwszy odezwał się Takeda:
- Zadzwonię gdzie
trzeba.
- Może to jest
kluczem do sukcesu - powiedział Keishin biorąc do ręki jakąś gazetę.
Na zewnątrz było już
ciemno. Droga była pusta, tylko sylwetka jednego chłopaka majaczyła w nikłym świetle lamp ulicznych. Miał pomarańczowe,
rozczochrane włosy, a jego postawa świadczyła o tym, że wraca z treningu. Na
wpółprzytomny pchał rower pod niewielką górkę.
- Dom... domciu...
domeczek... domeczuniu... sypialnia... łóżko... łóżeczko... -
mamrotał Hinata,
Był zbyt zmęczony, by
dostrzec że ktoś go śledzi prawie od wyjścia z hali...
- ...tak... Tak, tak,
rozumiem... Ale... Ale niech się pan postawi w mojej sytuacji... Więc... Zna
pan trenera Nek... ... Tak?... Nic panu nie wspomniał? Cóż, będę zmuszony zadzwonić
po raz kolejny. Żegnam... - pan Takeda nacisnął czerwoną słuchawkę i westchnął.
"Znowu to
samo..." - pomyślał
- "...noyamamo
sato mo... mi-watasu kagiri..."**
- Ukai-kun...
Keishin natychmiast się odwrócił. Nawet nie był zły na Takedę. Jedna myśl tylko zaprzątała mu
głowę...
Nagle rozległ się
dzwonek... Do sklepu "Podnóża Zbocza" wszedł wysoki blondyn - Yusuke
Takinoue .
- Witaj Ukai-kun...
Chciałeś mnie widzieć. Zapewne chodzi o klub siatkarski Karasuno, nie mylę się?
- zapytał
- Tak. Po porażce z
Aobajohsai to zupełnie inna drużyna. Zmienili się, ale nie wiem na co...
Zaczęli pracować w pocie czoła, ale za bardzo się przemęczają...
- Są plusy i minusy -
odrzekł Yusuke opierając ręce na biodrach.
- Martwimy się o
nich... - powiedział Ukai - Jeszcze kilka treningów i...
- Nie musisz kończyć
- przerwał mu blondyn - musimy ich rozerwać.
Takeda spojrzał na
Yusuke z przestrachem.
- Nie tak dosłownie!
- krzyknął Keishin
- Jeszcze by tego
brakowało... - mruknął Takinoue
- W każdym razie...
Trzeba coś wymyślić... - powiedział Ukai - Nasz plan, jak na ten czas jest
niewypałem... Ale znając umiejętności Takedy... - tu spojrzał na nauczyciela
chytrym wzrokiem.
- Za kilka dni
będziemy mieli odpowiedź - odparł nauczyciel - Pomożemy im.
- Za kilka dni nie
będziemy mieli komu pomagać - usłyszeli łagodny, słodki, damski głos.
Wszyscy odwrócili
głowy w stronę drzwi. W nich stała... Kiyoko.
Dla Takedy i Ukai'a
to był niemały szok. Czemu? Kiyoko - ta cicha, wstydliwa trzecioklasistka,
wchodzi jak gdyby nigdy nic do sklepu i bije swój rekord długości wypowiedzi.
Jeśli coś się nie
zmieni, siatkarze klubu Karasuno mogli nieciekawie skończyć. Przez ciągłe,
mordercze treningi, ich ciała są na granicy wytrzymałości, a psychika mocno
testowana.
- Jest aż tak źle? -
zapytał zdenerwowany Takeda
Dziewczyna kiwnęła
głową. Najwyraźniej już wyczerpała limit dziennego użycia zdań.
- Odpowiedź musimy
mieć już jutro. Najpóźniej po jutrze - powiedział Yusuke patrząc na nauczyciela
japońskiego.
- Zabiorę się do
pracy - odparł Takeda - Do widzenia!
- Liczym na ciebie! -
krzyknął Ukai, kiedy Takeda znalazł się za drzwiami.
Zapadła cisza.
- Ja bym pomyślała
nad planem "B" - powiedziała nagle Kiyoko - Na wszelki wypadek... Do
widzenia.
- Ma rację -
powiedział blondyn, kiedy dziewczyna wyszła.
- Ma cholerną rację -
Ukai rzucił gazetą o blat i wyciągnął pudełko papierosów - Nie mamy pewności,
że od razu się uda. Ale wiem, że tak będzie, bo Takeda ma talent do namawiania
ludzi... Nie wiem tylko, ile mu to zajmie...
- Dlatego nie możemy
polegać jedynie na jednej opcji - podsumował Yusuke
Następnego dnia
słońce świeciło od samego rana, zachęcając do wyjścia na zewnątrz.
Jednak nie wszędzie
było tak wesoło...
-
Aaaaaaaaaachhhhhhhh!
- Co z tobą,
braciszku?
- Moje
pleeeecyyyyy...
- Hinata... -
westchnęła matka zawodnika, wysoka, o równie pomarańczowych włosach do ramion -
Przecież kiedyś coś ci się stanie...
- Muszę isć do
szkoły... - mruknął chłopak - Cześć...
- Hej, Kageyama...
Czarnowłosy kiwnął
głową na powitanie Hinacie. Obaj wyglądali koszmarnie. Oczy podkrążone, włosy
rozczochrane (w przypadku Hinaty jeszcze bardziej) a na twarzy ujawniał się
grymas bólu związany z niektórymi ruchami.
Drugo i
trzecioklasiści wyglądali jeszcze gorzej. Na lekcjach byli całkowicie
nieprzytomni. Wykorzystywali chwile kiedy nauczycieli nie było w klasach na
wyłożeniu się na blacie swojej ławki. Połowa zawodników wyglądała jak zombie, a
druga połowa snuła się po szkole niczym widma.
- Proszę mnie
wysłuchać!... Czy pan... Jeśli tak pan myśli, to niestety... myli się pan! ...
Tak.... Do widzenia. Zadzwonię za chwilkę, skoro pan teraz nie ma czasu -
Takeda odłożył słuchawkę.
"Nieeeee.... Ja
nie odpuszczę!" - pomyślał, chwycił ponownie za telefon i zaczął wykręcać
odpowiedni numer...
Ukai biegł ile sił w
nogach przez ulicę, z niedopałkiem papierosa w dłoni i jeszcze ze sklepowym
fartuchem przewiązanym na biodrach.
Musiał jak
najszybciej dostać się do Karasuno. Skoro na osiągnięcie sukcesu potrzeba
czasu, trzeba ten czas zdobyć.
Keishin spojrzał na
zegarek. Było stanowczo za wcześnie na trening siatkarski, ale czuł, że
powinien tam biec na skręcenie karku.
Kiedy wreszcie,
zdyszany, otworzył drzwi do hali, jego oczom ukazał się znajomy widok... jednak
w trochę innej odsłonie.
Zawodnicy byli
obecni, jednak nie ćwiczyli...
Byli porozrzucani po
całej hali i najzwyczajniej na świecie spali. Kilku trzecioklasistów, Kageyama
i Tsuki - opierali się placami o ściany. Reszta leżała w
różnych pozycjach na parkiecie. Shoyo trzymał dłoń na piłce. Widocznie chcieli
zacząć trening, ale napotkali przeszkodę, której, jak widać - ulegli.
Za plecami Ukai'a
stanął Takeda, jeszcze niczego nie świadomy.
- Ciągle próbuję -
powiedział - Nie dam się tak łatwo...
I urwał. Stanął obok
Keishina i przyglądał się na niecodzienny widok.
- Co im się stało? -
usłyszeli głosy, a kiedy obydwaj się odwrócili, zobaczyli Makoto i
Takinoue'ego.
- Śpią - odparła
krótko Kiyoko, wychodząc im na przeciw.
- Chciałem
powiedzieć, że dziś nie będzie treningu, ale widzę, że nie potrzebnie się
śpieszyłem - powiedział Ukai, zamykając cicho drzwi do hali, by nie obudzić
licealistów.
- Jednak dalej będę
próbować - wtrącił Takeda
- To dobry pomysł -
odparł Makoto - Przyda im się odpoczynek.
Po krótkiej chwili
odwzwał się Ukai:
- "Seite-wa koto-o shisonjiru."***
- Rozumiem - odparł Takeda kiwnąwszy głową
Zapowiedź Takedy!
O nie! Nie poddam się tak łatwo! Skoro nie chcą mnie wysłuchać przez telefon, muszę osobiście tam pojechać! ... Tylko co mnie tam czeka? Zupełnie inny świat? Czy może będę mógł poczuć się jak we własnym domu? Czas zacząć działać na poważnie! Wszystko się okażę w następnym rozdziale pt. "Natręt!". Ile razy trzeba się poddać z braku odwagi na następny krok?
*zagrywka płaska - zagrywana piłka nie ma rotacji, bądź ma nietypową rotację. Na wskutek tego odbija się od rąk w sposób niespodziewany, lub w ostatnim momencie zmienia kierunek, co utrudnia przyjęcie. Taka zagrywka jest specjalnoscią Makoto Shimady, który uczy Yamaguchiego.
** - pierwsze wersy ludowej japońskiej piosenki "Sakura, Sakura"
"kwiaty kołyszą się wszędzie, chmury chwały wypełniają niebo"