sobota, 31 stycznia 2015

001. "Prolog nowej historii czas zacząć"





"Przed moimi oczami wyrasta wysoki, wysoki mur. Co dzieje się po drugiej stronie? Co mógłbym tam zobaczyć? "Widok z góry". Sceneria, której nigdy nie mógłbym zobaczyć na własną rękę. Ale, jeżeli nie jestem sam, wtedy... może będę mógł to zobaczyć" 



Liceum Karasuno wzięło udział w Turnieju Międzylicealnym. W pierwszych dwóch rundach wygrali zDateko i z Tokonami - gdzie Daichi spotkał się ze swoim starym znajomym z gimnazjum.
W trzeciej rundzie Turnieju Międzylicealnego, drużyna Karasuno miała stawić czoło liceum Aobajohsai - Kageyama stanął oko w oko z "Wielkim Królem" - Oikawą Toru  z którym Tobio chodził do gimnazjum, gdzie razem grali w drużynie siatkarskiej.
Po niezwykle zaciętym meczu, trzeci set zakończył się porażką naszych bohaterów: 33:31...
Karasuno zakończyło swój występ. Aobajohsai przeszło dalej by stawić czoło liceum Shiratorizawa. Niektórzy zawodnicy z Seijoh pamiętają porażkę z Shiratorizawą w gimnazjum. Oikawa przysiągł sobie wtedy, że zemści się kiedyś na przegraną. Jednak przeciwnicy okazali się silniejsi. Wygrali finał z wynikiem 2:0. Teraz muszą kierować się drogą, która prowadzi na eliminacje Turnieju Wiosennego.
Dla Karasuno eliminacje do tego turnieju będą ostatnimi na których będą mogli zagrać razem - wraz z trzecioklasistami. Droga do nich będzie co najmniej trudna...
****
Promienie słońca wpadały przez okna do hali. Ciszę przerywały nieregularne uderzenia piłki o parkiet i piski butów.
Tak, właśnie odbywał się trening siatkarski. Można powiedzieć, że dzięki porażce z Aobajohsai w zespół wstąpiły nowe siły. Każdy stawiał sobie kolejno cele po które sięgał wraz z pomocą drużyny, ale to dzięki własnej, ciężkiej pracy każdy z zawodników może wyciągnąć rękę po sukces. Chwycić go w pewne dłonie i nie pozwolić by zniknął. Odleciał, niczym kruk.. Pomoc drużyny nie jest tylko dodatkiem, lecz i fundamentem rodzinnym, bez którego ciężko samemu zbudować sobie przyszłość i w pełni wykorzystać teraźniejszość.
- Trenują już kilka godzin - powiedział Takeda - Chyba powinni skończyć...
- Każdy z nich rozwninął się bardzo szybko. Odnoszę wrażenie, że w ich podświadomości są ciągle na tym samym poziomie,  co podczas meczu z Dateko czy Seijoh - powiedział Ukai - Nie wiedzą, że zaczęli grać o wiele lepiej...
- Czy to bezpieczne? Znaczy... Nie zrozum mnie źle, Ukai-kun - dodał Takeda, widząc pytające spojrzenie Kieshin'a - Miałem na myśli, że jeżeli ciągle będą tak trenować... albo, tak jak mówisz, będą ćwiczyć jeszcze ciężej, to czy to nie odbije się na ich zdrowiu?
- Zawsze jest takie zagrożenie - powiedział Ukai patrząc uważnie na zawodników Karasuno - Musimy im uświadomić, że nie można się tak przemęczać. Albo przynajmniej zmusić ich do trenowania kilka dni na takim samym poziomie, nie utrudniając sobie ćwiczeń. Wtedy ich organizmy zaczną się przyzwyczajać do coraz większego wysiłku.
Takeda kiwnął głową.
Nie było złudzeń - zawodnicy drużyny siatkarskiej budzili się każdego ranka z coraz większymi zakwasami. Kiyoko, menadżerka drużyny, w duchu uważała, że treningi drużyny Karasuno przypominają dobrowolne tortury.
- Hej, chłopcy! - krzyknął Ukai - Przerwa!
- Ale jeszcze możemy... - zaczął Hinata.
- Przerwa!
- Przecież my...
- Przerwa!
- Ale...
- Przerwa! Koniec! Dosyć! - warknął trener.
Zawodników momentalnie ogarnęło zmęczenie. Oparli ręce na kolanach i głośno odetchnęli.
Ukai, Takeda i Kiyoko popatrzyli na kompletnie wycieńczonych licealsitów.
- Na dziś chyba starczy - powiedział Ukai.
- Nieee! - wrzasnęła drużyna.
- Wiem - zaczął Takeda - że porażkę z Aobajohsai nie będzie łatwo wam wymazać z pamięci. Ale popatrzcie... Do eliminacji jest jeszcze dużo, naprawdę dużo czasu.
- Ale chcemy grać! - krzyknął Hinata.
- Tak! - zawtórowała drużyna.
- Mecz z Dateko... - zaczął Keishin, nasladujac Ittetsu - Ostatni mecz wygraliście. Ale 4 miesiące temu ponieśliście klęskę. Wiem, ciężko wam o tym myśleć, ale jako jedyne i ostatnie zadanie... Pomyślcie nad tym co się stało, a co jest teraz. Idźcie już do domów - skończył Ukai.
Po sprzątaniu hali - zawodnicy ledwo utrzymywali kije mopów w dłoniach - wszyscy wyszli na świeże, wieczorne powietrze.
- Do jutra...
- Cześć...
- Na razie... - mruczały zmęczone głosy.
Każdy zawodnik szedł w swoją stronę. Po tak męczącym treningu najprostsze czynności, takie jak przebieranie nogami czy utrzymywanie otwartych oczu sprawiały im okropne trudności. Pan Takeda zaczął się zastanawiać czy siatkarze trafią do swoich domów. Tak naprawdę, nie zdziwiłby się gdyby połowa drużyny znalazła się rankiem w zupełnie innym mieszkaniu.
Yamaguchi miał najwięcej siły z całej dwunastki. Nie, nie obijał się na treningu. Musiał zachować trochę sił, by zacząć ćwiczenia z Makoto.
Skierował kroki w miejsce treningu. Znosił fakt, że ciągle siedzi na ławce podczas meczy, ale teraz miał tego dość. Pierwszy raz (i ostatni dotychczas) wszedł na boisko podczas meczu z Aobajohsai. Zastąpił wtedy Hinatę w zagrywce. Ukai polegał na nim, ponieważ trenuje z Makoto zagrywkę płaską*. Kiedy wydawało się, że wszystko pójdzie dobrze, piłka uderzyła w siatkę. To było koszmarne. Podczas zagrywki, na serwującym skupiona jest cała uwaga, bez względu na to jakie drużyny grają ze sobą.
"Następnym razem..."
To są najwspanialsze słowa, jakie może usłyszeć rezerwowy zawodnik. Ma wtedy poczucie, że znów wejdzie na boisko i zrobi to jeszcze raz - lepiej.
Bo każdy chce stać na boisku, a tylko najsilniejsi zostają na nim do końca.
****
- Ukai-kun, wiesz o czym mówię - powiedział Takeda, stojąc przed ladą w sklepie Podnóża Zbocza
- Tak, tak... - mężczyzna zapalił papierosa. - Coś musimy zrobić. Jest jeden problem. A mianowicie "co"?
- Hm... Może jutro wszystko wróci do normy?
- Sam ich dziś widziałeś... Trzeba działać. Inaczej zwariują. Dosłownie - przy ostatnim słowie Ukai wypuścił dym papierosowy z płuc.
Zapadła cisza. Pierwszy odezwał się Takeda:
- Zadzwonię gdzie trzeba.
- Może to jest kluczem do sukcesu - powiedział Keishin biorąc do ręki jakąś gazetę.
****
Na zewnątrz było już ciemno. Droga była pusta, tylko sylwetka jednego chłopaka majaczyła w nikłym świetle lamp ulicznych. Miał pomarańczowe, rozczochrane włosy, a jego postawa świadczyła o tym, że wraca z treningu. Na wpółprzytomny pchał rower pod niewielką górkę.
- Dom... domciu... domeczek... domeczuniu... sypialnia... łóżko... łóżeczko...  - mamrotał Hinata,
Był zbyt zmęczony, by dostrzec że ktoś go śledzi prawie od wyjścia z hali...
****
- ...tak... Tak, tak, rozumiem... Ale... Ale niech się pan postawi w mojej sytuacji... Więc... Zna pan trenera Nek... ... Tak?... Nic panu nie wspomniał? Cóż, będę zmuszony zadzwonić po raz kolejny. Żegnam... - pan Takeda nacisnął czerwoną słuchawkę i westchnął.
"Znowu to samo..." - pomyślał
****
- "...noyamamo sato mo... mi-watasu kagiri..."**
- Ukai-kun...
Keishin natychmiast się odwrócił. Nawet nie był zły na Takedę. Jedna myśl tylko zaprzątała mu głowę...
Nagle rozległ się dzwonek... Do sklepu "Podnóża Zbocza" wszedł wysoki blondyn - Yusuke Takinoue .
- Witaj Ukai-kun... Chciałeś mnie widzieć. Zapewne chodzi o klub siatkarski Karasuno, nie mylę się? - zapytał
- Tak. Po porażce z Aobajohsai to zupełnie inna drużyna. Zmienili się, ale nie wiem na co... Zaczęli pracować w pocie czoła, ale za bardzo się przemęczają...
- Są plusy i minusy - odrzekł Yusuke opierając ręce na biodrach.
- Martwimy się o nich... - powiedział Ukai - Jeszcze kilka treningów i...
- Nie musisz kończyć - przerwał mu blondyn - musimy ich rozerwać.
Takeda spojrzał na Yusuke z przestrachem.
- Nie tak dosłownie! - krzyknął Keishin
- Jeszcze by tego brakowało... - mruknął Takinoue
- W każdym razie... Trzeba coś wymyślić... - powiedział Ukai - Nasz plan, jak na ten czas jest niewypałem... Ale znając umiejętności Takedy... - tu spojrzał na nauczyciela  chytrym wzrokiem.
- Za kilka dni będziemy mieli odpowiedź - odparł nauczyciel - Pomożemy im.
- Za kilka dni nie będziemy mieli komu pomagać - usłyszeli łagodny, słodki, damski głos.
Wszyscy odwrócili głowy w stronę drzwi. W nich stała... Kiyoko.
Dla Takedy i Ukai'a to był niemały szok. Czemu? Kiyoko - ta cicha, wstydliwa trzecioklasistka, wchodzi jak gdyby nigdy nic do sklepu i bije swój rekord długości wypowiedzi.
Jeśli coś się nie zmieni, siatkarze klubu Karasuno mogli nieciekawie skończyć. Przez ciągłe, mordercze treningi, ich ciała są na granicy wytrzymałości, a psychika mocno testowana.
- Jest aż tak źle? - zapytał zdenerwowany Takeda
Dziewczyna kiwnęła głową. Najwyraźniej już wyczerpała limit dziennego użycia zdań.
- Odpowiedź musimy mieć już jutro. Najpóźniej po jutrze - powiedział Yusuke patrząc na nauczyciela japońskiego.
- Zabiorę się do pracy - odparł Takeda - Do widzenia!
- Liczym na ciebie! - krzyknął Ukai, kiedy Takeda znalazł się za drzwiami.
Zapadła cisza.
- Ja bym pomyślała nad planem "B" - powiedziała nagle Kiyoko - Na wszelki wypadek... Do widzenia.
- Ma rację - powiedział blondyn, kiedy dziewczyna wyszła.
- Ma cholerną rację - Ukai rzucił gazetą o blat i wyciągnął pudełko papierosów - Nie mamy pewności, że od razu się uda. Ale wiem, że tak będzie, bo Takeda ma talent do namawiania ludzi... Nie wiem tylko, ile mu to zajmie...
- Dlatego nie możemy polegać jedynie na jednej opcji - podsumował Yusuke
****
Następnego dnia słońce świeciło od samego rana, zachęcając do wyjścia na zewnątrz.
Jednak nie wszędzie było tak wesoło...
- Aaaaaaaaaachhhhhhhh!
- Co z tobą, braciszku?
- Moje pleeeecyyyyy...
- Hinata... - westchnęła matka zawodnika, wysoka, o równie pomarańczowych włosach do ramion - Przecież kiedyś coś ci się stanie...
- Muszę isć do szkoły... - mruknął chłopak - Cześć...
****
- Hej, Kageyama...
Czarnowłosy kiwnął głową na powitanie Hinacie. Obaj wyglądali koszmarnie. Oczy podkrążone, włosy rozczochrane (w przypadku Hinaty jeszcze bardziej) a na twarzy ujawniał się grymas bólu związany z niektórymi ruchami.
Drugo i trzecioklasiści wyglądali jeszcze gorzej. Na lekcjach byli całkowicie nieprzytomni. Wykorzystywali chwile kiedy nauczycieli nie było w klasach na wyłożeniu się na blacie swojej ławki. Połowa zawodników wyglądała jak zombie, a druga połowa snuła się po szkole niczym widma.
****
- Proszę mnie wysłuchać!... Czy pan... Jeśli tak pan myśli, to niestety... myli się pan! ... Tak.... Do widzenia. Zadzwonię za chwilkę, skoro pan teraz nie ma czasu - Takeda odłożył słuchawkę.
"Nieeeee.... Ja nie odpuszczę!" - pomyślał, chwycił ponownie za telefon i zaczął wykręcać odpowiedni numer...
****
Ukai biegł ile sił w nogach przez ulicę, z niedopałkiem papierosa w dłoni i jeszcze ze sklepowym fartuchem przewiązanym na biodrach.
Musiał jak najszybciej dostać się do Karasuno. Skoro na osiągnięcie sukcesu potrzeba czasu, trzeba ten czas zdobyć.
Keishin spojrzał na zegarek. Było stanowczo za wcześnie na trening siatkarski, ale czuł, że powinien tam biec na skręcenie karku.
Kiedy wreszcie, zdyszany, otworzył drzwi do hali, jego oczom ukazał się znajomy widok... jednak w trochę innej odsłonie.
Zawodnicy byli obecni, jednak nie ćwiczyli...
Byli porozrzucani po całej hali i najzwyczajniej na świecie spali. Kilku trzecioklasistów, Kageyama i Tsuki - opierali się placami o ściany. Reszta leżała w różnych pozycjach na parkiecie. Shoyo trzymał dłoń na piłce. Widocznie chcieli zacząć trening, ale napotkali przeszkodę, której, jak widać - ulegli.
Za plecami Ukai'a stanął Takeda, jeszcze niczego nie świadomy.
- Ciągle próbuję - powiedział - Nie dam się tak łatwo...
I urwał. Stanął obok Keishina i przyglądał się na niecodzienny widok.
- Co im się stało? - usłyszeli głosy, a kiedy obydwaj się odwrócili, zobaczyli Makoto i Takinoue'ego.
- Śpią - odparła krótko Kiyoko, wychodząc im na przeciw.
- Chciałem powiedzieć, że dziś nie będzie treningu, ale widzę, że nie potrzebnie się śpieszyłem - powiedział Ukai, zamykając cicho drzwi do hali, by nie obudzić licealistów.
- Jednak dalej będę próbować - wtrącił Takeda
- To dobry pomysł - odparł Makoto - Przyda im się odpoczynek.
Po krótkiej chwili odwzwał się Ukai:
- "Seite-wa koto-o shisonjiru."***
- Rozumiem - odparł Takeda kiwnąwszy głową




Zapowiedź Takedy!
O nie! Nie poddam się tak łatwo! Skoro nie chcą mnie wysłuchać przez telefon, muszę osobiście tam pojechać! ... Tylko co mnie tam czeka? Zupełnie inny świat? Czy może będę mógł poczuć się jak we własnym domu? Czas zacząć działać na poważnie! Wszystko się okażę w następnym rozdziale pt. "Natręt!". Ile razy trzeba się poddać z braku odwagi na następny krok?








*zagrywka płaska - zagrywana piłka nie ma rotacji, bądź ma nietypową rotację. Na wskutek tego odbija się od rąk w sposób niespodziewany, lub w ostatnim momencie zmienia kierunek, co utrudnia przyjęcie. Taka zagrywka jest specjalnoscią Makoto Shimady, który uczy Yamaguchiego.

** - pierwsze wersy ludowej japońskiej piosenki "Sakura, Sakura"
       "kwiaty kołyszą się wszędzie, chmury chwały wypełniają niebo"

*** - jap. "Tylko ci, którzy się spieszą, popełniają błędy"




---------
Ohayo!
Miło znów napisać pierwszy rozdział ^-^
Co o tym sądzicie? Cóż, muszę się przyznać, że ciut mnie poniosło...
...ups... ^^'
Ale, mniejsza z tym!
Cóż, ponieważ to jest początek przygody z tym blogiem i z opowiadaniami o Haikyuu, chciałabym żebyście (jak zwykle) napisali swoją opinię.
No, i na koniec, muszę wam kogoś przedstawić - Sally!
Z braku czasu, zapominalstwa i tak ogólnie, Sally sprawdziła czy nie ma błędów :D
Czekam na rozdziałki u was, i do następnego!
^-^

~Ruru i Ally