środa, 15 kwietnia 2015

002. "Natręt!"






- To była bardzo zdrowa drzemka! - stwierdził Hinata, przeciągając się na parkiecie.
- Ktoś może mi powiedzieć, która jest godzina? - Kei poprawił okulary.
- Spokojnie. Spaliście kilka godzin - odrzekł Ukai.
- Drzemka drzemką, ale weźmy się już do pracy! - powiedział kapitan wstając z parkietu.
- O nie! Nie ma mowy! - Keishin potrząsnął gwałtownie głową.
- Ale Ukai-san...
- Jako wasz trener, dziś odwołuję trening. Jesteście zmęczeni, musicie odpocząć.
- Ukai-san! - krzyknęła błagalnie drużyna.
- Do domów! Pewnie już się o was martwią! - Keishin nie dał za wygraną.
Po kilkunastu minutach woźny zamknął drzwi hali na klucz. Siatkarze patrzyli z żalem na budynek, po czym leniwie zaczęli rozchodzić się do domów.
****
- Ma pan dużo cierpliwości... Tak, wiem... Gdyby pan myślał rozsądnie, dałbym panu spokój... No cóż, do usłyszenia jutro. Aha, a jeżeli pan nie odbierze, osobiście się wybiorę do pana - Takeda nacisnął czerwony przycisk i z ciężkim westchnieniem odłożył telefon.
****
Noc wielu zawodnikom minęła niezbyt spokojnie. 
W snach grali przeciwko Aobajohsai i kiedy wydawało im się, że zwycięstwo mają w kieszeni... przegrywali. Wtedy ponad siatką dostrzegali świdrujące oczy pełne kpiny, patrzące na nich z góry... 
- Następnym razem was pokonamy...! - mruczeli siatkarze i budzili się, by znów zasnąć i ponownie stawić czoła Aobajohsai.
Tak zataczało się błędne koło.
****
Dopiero nad ranem zawodnicy Karasuno mogli zaznać porządnego, zdrowego snu. Kiedy oni oddawali się w objęcia Morfeusza, pan Takeda czekał już pod sklepem "Podnóża Zbocza".
Ze zniecierpliwieniem spojrzał na zegarek, wyciągnął telefon i wybrał właściwy numer. Odczekał chwilę, a kiedy nikt nie odezwał się po drugiej stronie, uśmiechnął się chytrze.
"Łatwo się mnie nie pozbędziecie" - pomyślał.
Wypatrywał Keishina, by wprowadzić go dokładniej w swój plan.
Miał świadomość, że wszystko pójdzie dobrze, jeżeli nic nie pójdzie źle. Czuł, że wystarczy jeden niewłaściwy krok i zawodnicy klubu siatkarskiego mogą nieciekawie skończyć.
W końcu do uszu Takedy dotarł radosny brzęk kluczy i drzwi do sklepu stanęły otworem.
- Ukai-kun! - zawołał nauczyciel od progu i urwał - Dzień dobry...
- Witaj, młody człowieku - odparła starsza, niska kobieta uśmiechając się uprzejmie - Chcesz się pewnie spotkać z Keishinkiem, prawda?
Takeda przytaknął zmieszany i zawstydzony.
- Niestety, nie ma go. Wyszedł bardzo wcześnie, powiedział, że musi uratować klub siatkarski - kontynuowała kobieta, a w jej głosie było słychać dziwny spokój - Coś niedobrego dzieje się z jego zawodnikami?
Nauczyciel znów przytaknął:
- Po ostatniej porażce, ciężko im się pozbierać. Boimy się o ich zdrowie, bo mogą nabawić się poważnych kontuzji które...  - i umilkł, czując, że powiedział zbyt dużo. 
Babcia spojrzała na niego z poważną miną. Prześwietlała Takedę wzrokiem, aż ten chciał wybiec ze sklepu.
- Nie jedzą obiadów? - zapytała za powalającą powagą.
- Um... Nie wiem... znaczy... Chyba tak. Tak, to pewne. - odparł Ittetsu
- To dobrze. Najważniejsze, żeby nie byli głodni. Ale nie rozumiem w czym problem... - stara kobieta przywołała na twarz uprzejmy uśmiech.
- Ja już pójdę. Do widzenia! - Takeda prawie wybiegł ze sklepu, nie zastanawiając się nad słowami kobiety.
Po kilkunastu minutach stał pod halą na terenie szkoły Karasuno. Przyglądał się grupie zawodników prawie walczących z Ukai'em o dojście do sali.
- Trenerze! Ukai-saaan! Tak nie można! - wrzeszczeli zawodnicy, pchając się na mężczyznę.
- Nie można trenować bez wytchnienia! Dziś nie ma treningu! Idźcie do domów! Jest sobota! Zróbcie sobie dzień wolnego! - odkrzykiwał Ukai.
Obok Takedy stanęła Kiyoko. Bez słowa obserwowała starcie trenera z zawodnikami.
Po niedługiej chwili obok nich stanęli trzecioklasiści, zmęczeni już próbami wdarcia się do sali.
- U-Ukai-kun! - Ittetsu sprawił, że grupa osób kłębiących się przed drzwiami hali spojrzała na niego jak na intruza - Musimy jechać do szkoły Fudurokami. To pilne. Nie możemy pozwolić sobie na chwilę zwłoki!
- Co się stało? - zapytał Keishin, lekko bagatelizując sprawę
- Musimy załatwić kilka spraw... - odparł Takeda takim samym tonem - Między innymi sprawę Turnieju Wiosennego, ale jeśli chłopcy chcą trenować, musimy zostać...
- NIEEE!!! - wrzasnęła drużyna - Trenerze, musi pan jechać!
- Stoimy na parkingu - zdążył jeszcze dorzucić Ittetsu, zanim zespół prawie zaniósł Keishina do samochodu nauczyciela.
- Dopilnuję, by nikt nie trenował w czasie pana nieobecności - powiedziała Kiyoko, trzymając w ręce klucz do hali.
****
W połowie drogi do liceum Fudurokami samochód Takedy zaczął wydawać dziwne dźwięki, podobne do podekscytowanej pięciolatki. Niecałe pięć minut później wóz stał w chmurze pary wodnej na poboczu pustej, asfaltowej drogi, która wiodła przez las. Kaishin i Ittetsu wysiedli z samochodu, po części wygnani z niego duszącym zapachem mieszaniny gumy ze stertą zgniłych owoców.
- Kiedy ostatnio robiłeś przegląd? - zapytał Ukai z przekąsem.
- Dosłownie kilka tygodni temu - odparł Takeda.
Nie miał zielonego pojęcia, co może, albo co ma zrobić. Utknęli w połowie kosmicznej długości trasy, w środku lasu, bez jakichkolwiek oznak istnienia przyjaznej cywilizacji...
- Nie ma zasięgu... - westchnął Keishin, wsuwając telefon do kieszeni.
- Ładnie... - mruknął Takeda i podniósł klapę samochodu, spod której buchnął kłąb gorącej pary wodnej.
Nauczyciel odskoczył od samochodu. Chwilę pomyślał, po czym z miną pokerzysty wrócił do auta i rozłożył na klapie bagażnika mapę.
Keishin w tym czasie zapalił papierosa.
- Tylko nie puść tu niczego z dymem, Ukai-kun - odezwał się głos.
- Nie spodziewałem się takiej wypowiedzi po tobie, Takeda-kun - odrzekł Keishin, spoglądając na Ittetsu ze zdziwieniem.
- Słucham? - zdziwił się nauczyciel - Ja nic nie mówiłem.
Wrócił do oglądania mapy.
Trener wpatrywał się w mężczyznę ze zdziwieniem. Po chwili jednak uznał, że to jego wyobraźnia płata mu figle.
- Do szkoły Fufurokami jest jeszcze około stu osiemdziesięciu kilometrów... - Takeda podszedł do Ukaia i oparł się o samochód.
Zapadło milczenie.
- Czyli... co chcesz robić? - zapytał Keishin
- Nie możemy zawrócić - odparł nauczyciel - Jesteśmy tak blisko! Nie odpuszczę tamu staremu frajerowi! Dotrzemy tam!
- Mamy czekać na jakiś cud? Czy może załapiemy się na stopa? Możemy jeszcze udawać "panie lekkich obyczajów"?
- Ukai-kun...
- Raczej mężczyzn lekkich obyczajów! Nawet jeśli... - tu Takeda aż wzdrygnął się na samą myśl o słowach Keishina - to i tak tędy nikt nie przejeżdża...
- Takeda-san..
Ukai wypuścił dym z płuc.
- Może po prostu moglibyście iść do domku letniskowego - odezwał się głos za samochodem.
Mężczyźni obrócili się w kierunku właściciela, a raczej właścicielki głosu - była nią niska dziewczynka o nieziemskich włosach w kolorze mlecznej czekolady.
- Kim jesteś? - wyjąkał przerażony Takeda.
- Emiko Hattori - odparła krótko dziewczyna i wskazała na małą dróżkę biegnącą po drugiej stronie lasu w jego głąb - Idźcie do domku letniskowego. Tam jest przynajmniej zasięg... Proszę za mną.
Zapadła cisza przerywana tylko odgłosem kroków i śpiewem ptaków.
- Lepiej niech nikt nie wiem o naszej rozmowie... - szepnął Takeda w kierunku Ukai'a.
- Proszę się nie martwić. Udam, że niczego nie słyszałam - wtrąciła Emiko, prowadząc mężczyzn w kierunku kilkunastu zabudowań.
****
- Znów nie odbiera! - Takeda prawie rzucił słuchawką o ścianę.
- Może mój syn, Ichigo was podwiezie pod szkołę Fudurokami? - bąknęła kobieta blisko pięćdziesiątki, patrząc na telefon Ittetsu - Trzeba go tylko wyciągnąć z pokoju...
- Nie ma sprawy - rzuciła Naomi i wyszła z pokoju.
Dopiero teraz Takeda i Ukai rozejrzeli się po domku. Stwierdzili że domek letniskowy przypomina leśniczówkę. Drewniane ściany i meble, drewniana podłoga, drewniany sufit i dach.
"Jedno wielkie drzewo" - pomyślał z przekąsem Ukai, dyskretnie spoglądając na wyposażenie salonu.
Elektronika, kominek, materiały i szyby w oknach tylko nie były drewniane.
Pod dużym stolikiem do kawy leżało obszerne, białe i kosmate coś, przypominający kudłate stworzenie.
- Ten dywan świetnie podkreśla wnętrze - rzucił Takeda, chcąc być miłym.
Mieszkańcy domku wymienili spojrzenia, po czym mężczyzna w wieku około 60 lat powiedział:
- To Eiko. Nasz pies.
Twarz Ittetsu powoli stężała. Ukai starał się powstrzymać wybuch śmiechu. Olbrzymi pies uniósł głowę, spoglądając na właściciela, potem na obcych.
- S-sumimasen (tłumaczenie: przepraszam) - wyjąkał Takeda.
- Dużo osób myli Eiko z dywanem - zaśmiała się starsza kobieta, gładząc zwierzę po pokudlonym łbie - Mimo porządnego wieku, jest bardzo mądry.
Rozmowę przerwały dochodzące z piętra niewyraźne krzyki, kroki i skrzypienie podłogi ponad głowami zebranych w salonie.
- Emiko... - westchnęła dziewczyna ze złotymi długimi włosami, córka właścicieli domków, Naomi - Zaraz wracam.
Po jakimś czasie, Naomi wróciła w towarzystwie wysokiego chłopaka i blondynki.
- Ichigo podwiezie panów do Fudurokami - powiedziała brunetka - Hitomi i ja pojedziemy z wami.
****
Podróż do szkoły Fudurokami przebiegała w milczeniu. Kolejne minuty mijały, aż w końcu Takeda odważył się zapytać:
- Emiko... Skąd znasz moje imię? 
- Mam kuzynkę w Karasuno. Wypytałam Kiyoko o wszystko, bo chcę się tam uczyć - odparła brunetka.
- Kiyoko? Chodzi o Kiyoko Shimizu? - dopytywał Keishin
- Tak. Jest menedżerką tamtejszego klubu siatkarskiego.
- To wiemy. Ja jestem ich trenerem - rzekł Ukai - Takeda-kun wyciągnął mnie do tego liceum bez żadnego słowa wyjaśnienia.
- Z waszej rozmowy wynikało, że drużyna ma problem. To prawda? - Emiko poruszyła temat, który miał być niebawem rozwiązany.
- Niestety - westchnął Takeda - Zawodnicy się zamęczają...
- Tak, wiem. Kiyoko mi mówiła - dziewczyna ucięła temat, czując, że szykuję się monolog.
- To po co pytasz? - zapytał Ukai, zbity z tropu.
- By się upewnić - odparła Emiko - Ja i Hitomi lada dzień zawitamy w Karasuno. Jeśli nie uda wam się w Fudurokami, możemy spróbować.
- Wy? - zaśmiał się Keishin - Jak dwie pierwszoklasistki ogarną dwanaście chłopaków?
- Hm... Po sześć na głowę - odparła z usmiechem Hitomi - Mogło być gorzej.
"Oj, gorzej już się nie da..." - pomyślał Takeda z dziwną ulgą.
****
"Jednak się da!" - jęknął w duchu nauczyciel japońskiego. 
On, Keishin i siostry stali właśnie przed zamkniętymi drzwiami do szkoły Fudurokami. Na drzwiach widniała kartka z napisem:

"Drzwi zablokowane. Bardzo przepraszamy gości."

Oczywistym było, że "goście" to właśnie Takeda i Ukai. 
Cała czwórka obeszła szkołę dookoła w poszukiwaniu innych drzwi, którymi mogliby się dostać do budynku. Czas mijał nieubłaganie. Wydawało się, że specjalnie na czas ich przyjazdu wszystkie wejścia zostały zamknięte. 
- Nie możemy tu koczować do wieczoru - powiedział w końcu Ukai - Albo odjeżdżamy, albo... włamanie do szkoły jest karalne, nie?
- Możemy spróbować oknem - zaproponowała Emiko - Ja i Hitomi dostaniemy się do środka i otworzymy drzwi. Ewentualnie ogłuszymy dyrektora.
- Nie wiem, czy to...
- Ach... Miałyśmy tu iść do liceum, ale sami widzicie, jak tu traktują gości... - przerwała Takedzie blondynka. 
Mężczyźni umilkli, dając tym samym dziewczynom pole do popisu.
****
Nie minęło kilka minut, kiedy cała czwórka wędrowała do gabinetu dyrektora liceum Fudurokami. 
Jakież wielkie było zdziwienie dyrektora, kiedy Takeda stanął przed nim i uprzejmie podał mu dłoń.
Wraz z Ukai'em wyjaśnili sprawę dotyczącą klubu siatkarskiego Karasuno, pomijając zamknięte drzwi do budynku szkoły i parę innych szczegółów.
- Ten termin jest jedyny - rzekł przełożony, kartkując kalendarz - Chętnie nasza drużyna zmierzy się z Karasuno, tak dla rozgrzewki. Szczegóły możemy ustalić telefonicznie...
- O nie! Nie mam mowy! - warknął Ittetsu, już podenerwowany całą sytuacją - Albo dziś, tu, teraz, w tym momencie ustalimy wszystko odnośnie terminów, albo możemy skończyć współpracę między naszą, a waszą szkołą! 
- Byłem okropnie zdziwiony kiedy dowiedziałem się, że pan, jako dyrektor szkoły Fudurokami nie chce odbierać telefonów od opiekuna naszej drużyny siatkarskiej. Miałem wrażenie, że pan go wręcz unika! - słowa Ukai'a powoli trafiały do przełożonego liceum.
- Dokładnie. Włożyłem w to tyle starań, bo troszczę się o naszą drużynę! Gdyby to była byle jaka błahostka, to już dawno skończylibyśmy współpracę. A pan wie, że Karasuno to jedna z ostatnich szkół, która nawiązuje kontakty z tą szkołą - Takeda czuł satysfakcję ze swojego działania. 
Dyrektor Fudurokami zająknął się w odpowiedzi, i jak za dotknięciem magicznej różdżki pojawił się wypchany segregator z dokumentacją szkolnego klubu siatkarskiego.
****
- Cudownie wreszcie wrócić do Karasuno! - jęknął Takeda, i potarł kark, kiedy wraz z Ukai'em wyszli z samochodu Ichigo - Myślałem, że nigdy tego nie powiem!
- Wszystko idzie w dobrą stronę. Podejrzewam, że z tymi dwoma dziewczynami, Emiko i Hitomi, jeszcze się spotkamy - rzekł Ukai - Teraz musimy tylko po ogłoszeniu wiadomości drużynie, uspokoić ich, by nie zrobili sobie krzywdy. Jeszcze tego by brakowało...
Ukryty w pobliskich krzakach mężczyzna doskonale wszystko słyszał. Zaniepokoiły go słowa trenera Karasuno, ale jednocześnie podnieciły. Odczekał chwilę, kiedy dwaj mężczyźni skierowali się do hali. Zachodzące słońce pomagało w maskowaniu się, więc szpieg mógł podejść dostatecznie blisko, by potem zdać raport Liderowi, a on przekaże to dalej... 
"Lizus" - pomyślał mężczyzna, na samo wspomnienie o Liderze.
-... więc jedziemy na obóz siatkarski... - dalsze słowa Ukai'a zagłuszyły dzikie wrzaski zawodników.
To nie jest ważne.
Tyle wystarczyło szpiegowi.




Zapowiedź Hinaty!
Niesamowite! Jedziemy na obóz siatkarski! To już nie będzie to samo, co kiedyś! Bierzmy się do treningu! Chwila... Kto to jest? Hej, Noya, ona jest niższa od ciebie! ... Ałaaa! Przepraszam! ... Zaczynajmy trening! Gdzie jest Asahi?! Kapitan będzie zły! OKEY! Jedziemy na obóz! Co się z wami dzieje, chłopaki? Noya? Asahi? Tanaka? Czytajcie następny rozdział pod tytułem: "Niepokój". 



-------------------------------------
Pam-pararam-pam-pam! 
Już drugi rozdział na blogu! :D
Cieszmy się, radujmy i co tam jeszcze XD
Zrobiłyśmy wam prezencik w dniu urodzin... kogo?... Kogo? Bo nie słyszę...
Starunny! (och, ta skrooomność x'D)
Piszcie o rozdziale, co i jak ;D
Jeśli wyłapaliście błędy, proszę krzyczeć!

Za ten rozdział podziękujcie Sally! To ona opublikowała rozdział, bo Ruru zajęła się Kleopatrą ;D


8 komentarzy:

  1. Panie lekkich obyczajow!/? Jeblam!
    Ale wracajac, jestem tak podekscytowana, ze nie wiem! Ale no fajna zapowiedz, jestem tak chol... strasznie ciekawa co bedzie dalej, wiec nastepny rozdzial ma sie szybko poajwic zrozumiano!?
    Jakis bledow nie wylapalam, bo ich nie bylo ;)
    To tyle, pozdrawiam, czekam i sle weeeeeeeeene :D

    Ps. Wszystkiego naaaaaaj lepszczego Saturnna!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiedziałam ;D
      Pojawi się, Ally i ja postaramy się, by był jeszcze lepszy od tego ;D
      Sally porpawia xD
      Dziękkiii! Przyda się ;D

      PS>
      Dzięki (Starunna ;D )

      Usuń
    2. Lepszy od tego?
      To bedzie zbyt piekne

      Usuń
  2. Dziękuję za rozdzialik, jest świetny i genialny i w ogóle mistrzostwo szczególnie ze strony Takedy i Ukai-kun XD Drużyna prawie ich niosła do samochodu? Każdy chciałby zobaczyć to na żywo :D Ich rozmowy powalają na całego i z Fukurodani pokazali, że im się w kaszę nie dmucha, ot co :P
    Niedługo pojawią się Bokuto, Akashi i inni? EKSTRA nie mogę się doczekać 8D
    Czekam na następny i Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin życzę!!!! ^_~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak myślałam, że będzie się podobało :D
      Co prawda rozdział powstawał w bólach i wgl.... ale liczy się to, że jest :D
      ;D
      Dzięki :*

      Usuń
  3. WITAJ STARUNNO!!!
    (nie krzyczę za głośno...?)
    Rozdział fajny, ciekawy, powalający...
    Pisz następny, życzę weny.
    A teraz wybacz, ale odcinki wzywają :|

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. NIEEEEE!!!
      Dzięki :D
      ;D Rozumiem - pędź, tylko powoli!
      :D

      Usuń
    2. Mój komentarz najlepszy!
      Krótko i na temat! No i szczerość ^^
      Uwielbiam komentować <3 <3 <3
      A teraz wybacz, ale blog wzywa (a potem odcinki <3)

      Usuń